piątek, 13 kwietnia 2012

Warszawka, Prażka, Wola, Świdermajer - czyli wyjście na trawnik ze sznytem i bajerem

Trawnik - praCoVnia art club, Warszawa (12 IV 2012)


No właśnie, Prażka, Wola a gdzie Żoliborz? To o tyle istotne, że mało który skład z miasta tak jednoznacznie jest kojarzony z tą dzielnicą, (no może prócz Partii/Komet) a i sam występ miał miejsce na samym skraju piknego brzegu jak to go z francuska nazwano. Coby doprecyzować jeszcze topograficznie to Pracovnia mieści się dosłownie o dobry rzut mohairowym beretem od Hali Marymonckiej, a po drugiej stronie hali onegdaj mieścił się bazarek gdzie to różne szczękoblaszakowe Dżony i Iwany prowadzili swe interesy. Bazarek właściwie nadal istnieje, choć nieco okrojony przez pętlę autobusową no i szczęk zdaje się już też nie uświadczysz

W ramach dźwiękowego wprowadzenia na/do Trawnik/a polecam takie wygrzebane stare sienkiewiczowskie promo z połowy lat '90 gdy to wychodziła czarodziejska debiutancka płyta



Zatem, chodźmy na trawnik!

wczoraj akurat z tym mogły wystąpić pewne trudności bo nie dość, że aura nie sprzyjała na takowe wyjścia to jeszcze tego samego dnia wystąpiła jakaś klęska urodzaju, gdyż kilka innych ciekawych koncertów w rodzaju Jacaszka, Vavamuffin i czegoś tam jeszcze o czym aktualnie zapomniałem miało miejsce z tym, że niestety w innych klubach, wobec czego ekskluzywność trawnikowego koncertu wzrosła dodatkowo a co za tym idzie także wygoda na miejscu, gdyż można było bez utrudnień przebierać w różnych modelach pracovnianych foteli tudzież bogatej ofercie baru.

Sam koncert ze względu na okoliczności mógł przypominać bardziej charakter większej próby ale zespół bynajmniej nie potraktował go po łebkach tylko przez prawie półtorej godziny (aż godzina ciszy nocnej utrudniła dalszą kontynuację) zdrowo dawał równo i do przodu a czasami nawet pozwalał sobie na awangardowe improwizacje w niektórych kanonicznych partiach.

Na repertuar również nie można narzekać, bo było sporo szlagierów, kilka świeżych kawałków przygotowywanych na nową płytę, a i nie zabrakło także totalnie wykopaliskowych numerów z trawnikowego archiwum sprzed jakiś trzech dekad, czyli w skrócie mówiąc sztajer był!









Następne wyjście na Trawnik będzie możliwe już 6 maja w Tygmoncie, a tymczasem kwintecik odgrywający sztukę w Pracovni składał się z następujących zawodników:


Charłamp - bas
Yngwie vel. John vel. Brutto - gitara
Puhacz - gitara
Kingstone - perkusja
Kenny B vel. Hardcorowy Saksu - śpiew, saksofon.


i przedstawił taki zestaw trawiastych evergreenów:


Trawnik
Sztajerska
Wieczorek taneczno - bokserski
Co mam zrobić
Człowiek z pustką w głowie
Wydarzenia
Nasyp wyobraźni
Marzenia jak samoloty
Kiedy mogę
Joanna Kowalska
Kupiłem kwiaty
Leszek Kulesza
Nowe zadania
Latarnie
Zinedine Zidane
Franek
Marymoncki Dżon
Na ławce
Bufetowa
Kwiat jabłoni
Telewizja (kryzysowy kower)
Młoda artystka

















...?!

piątek, 6 kwietnia 2012

Sława! - Jubileuszowy recital

Sława Przybylska - Teatr Rampa, Warszawa (18 III 2012)



Jubileuszowy recital odnosił się do co najmniej kilku aspektów czasowych z kariery Pani Sławy, ale najbardziej zawadiacko wyglądała ta interpretacja, że jubel wiąże się z dziesięcioleciem (a nawet nieco ponad) koncertów na których Artystka żegna sie z publicznością, gdyż to jesienią, a dokładnie 15 X 2001 w tym samym miejscu, miał miejsce pierwszy koncert zapowiadający cykl pożegnań ze sceną. Cykl był obliczony wprawdzie na okres jednego roku, no ale cóż tak czasami bywa, że pierwotne wyliczenia bywają różnie weryfikowane przez nastałą rzeczywistość. W tym wypadku wielce szczęśliwie wejściowe założenia okazały się być bardzo niedoszacowane, skoro okres pożegnań tak się wydłużył a i koncert w Rampie zapowiadany jako być może ostatni wcale niekoniecznie takowym się musi okazać, tym bardziej że forma w jakiej znajduje się Pani Sława raczej nie skłaniałaby do kończenia a wręcz do wzmożenia scenicznej aktywności.

Podczas koncertu, który wyglądał że potrwa może z półtorej godzinki i będę miał jeszcze możliwość wyrobić się na sztukę Otisa Taylora w Hybrydach, a jak się okazało rozrósł się do ponad 3 godzin, w trakcie których był około półgodzinny antrakt, oraz sporo przerw spowodowanych wystąpieniami, laudacjami na cześć czcigodnej Artystki oraz wręczaniem licznych nagród, statuetek, medali, odznaczeń, dyplomów i kwiatów od przedstawicieli włądzy rządowej, samorządowej, Stowarzyszenia Artystów Wykonawców, lokalnych społeczności z Otwocka i Józefowa, Białostockiego biznes-klubu oraz bliższych i dalszych znajomych Państwa Sławy i Jana.
To mimo, że te liczne przerwy stopowały nieco dynamikę występu to z drugiej strony niewątpliwie dawały chwilę wytchnienia dla Artystki dzięki czemu sam występ i ilość zaprezentowanych utworów znacznie przewyższały występ w Działdowie więc nie można narzekać :)
Dodatkowo brzmienie w Rampie było niemal jak żyleta, nawet mimo tego iż znajdowałem się prawie na samym końcu widowni.

Na początek tradycyjnie zabrzmiała Pieśń gruzińska autorstwa Bułata Okudżawy



a potem pierwsza z interpretacji wierszy Marii Konopnickiej do muzyki Janusza Tylmana, czyli kawałek tłumaczący się z niechęci do emigracji. Następnie przyszedł czas na króki set pacyfistyczny który zainugurował szlagier autorstwa Pete'a Segera a następnie zupełnie premierowe wykonanie wiersza Urszuli Kozioł



Po pierwszej krótkiej przerwie w trakcie w której wystąpili muzycy: Ryszard Poznakowski i Aleksander Nowacki z SAW przyszedł czas na set piosenek miłosnych z różnych bliższych i dalszych okolic basenu śródziemorskiego, np z Malagi



Po kolejnej przerwie, laudacji i pozdrowieniu przedstawicieli publiczności wśród której znaleźli się choćby filozofka Maria Szyszkowska, pisarz Józef Hen czy profesor Lucjan Kaszycki znany z licznych działalności ale w kontexcie występu Sławy Przybylskiej przede wszystkim z kompozycji najsłynniejszego utowru z jej repertuaru, usłyszeliśmy piosenki z repertuaru Charlesa Aznavour'a, Edith Piaf czy następny wynalazek z krajowych dokonań dwudziestolecia międzywojennego świadczącego o tym że już w tej epoce nad Wisłą czucie blusa było na co-najmniej przyzwoitym poziomie



Na koniec pierwszej części jeszcze dyptyk o Rebece z Kazimierza i można się było udać na winko do hallu ;)
Po przerwie Pani Sława zaprezentowała się w zmienionej kreacji w sam raz z epoki z jakiej pochodził pierwszy kawałek drugiego setu. Jako drugi zabrzmiał ten który miałem nikłą nadzieję że się pojawi, bo skoro w składzie prócz pianisty miał być także skrzypek to szkodą wielką byłoby nie zagrać tej solówki a w tym wypadku nawet okraszonej wstawką cygańsko-baunsową. Po jeszcze jednej piosence z przedwojnia i kolejnej przerwie przyszedł czas na set utworów skomponowanych przez Janusza Tylmana do wierszy Marii Konopnickiej. Jako pierwszy zabrzmiał ten który opisywał okolice Szczawnicy w których Pani Sława mieszkała przez kilka lat a i chadzała tymi samymi ścieżkami co poetka



Następnie była przeróbka szkolnego wierszyka oraz interpretacji psalmu także do słów Konopnickiej i po kolejnej przerwie spowodowanej wystąpieniem przedstawicielki ministerstwa Kultury i Sztuki koncert nieuchronnie począł zmierzać ku końcowi i wszedł w fazę 'największych szlagierów na koniec'
Jako pierwsze zabrzmiało bezpowrotne tango, tym razem na szczęście już żadna klimatyzacja nie przeszkadzała



A następnie nawet Pan Krzyżanowski zachęcił publikę do wokalnego wsparcia w refrenie znanego szlagieru z repertuaru Hanki Ordonównej. Tendencja wspólnych śpiewów utrzymała się przez następne parę utworów, a i przed kolejnym mieliśmy okazję usłyszeć anegdotę jak to w trakcie zeszłorocznego występu w Nakle publiczność bardzo domagała się Słodkich fiołków, których akurat wtedy Pani Sława nie miała w swym koncertowym repertuarze, więc wówczas utwór został odśpiewany przez widownię, ale tym razem już w pełnej wersji także i przez Artystkę. Dodatkowo pod koniec 'wtargnęła' na scenę Pani Alicja Majewska która podziękowała szanownej Jubilatce, wyraziła słuszne oburzenie że takiego wydarzenia nie transmituje telewizja oraz wraz z Panią Sławą wykonała w duecie krótką repetycję fiołków.

No i na koniec jeszcze krótki set z technik mnemonicznych ;) czyli najpierw wspominanie a potem pamiętanie i jak to wyraził jeden z występujących mówców:
Pani Sławo, pamiętamy, była jesień :)




Artystce towarzyszyli:

Janusz Tylman - fortepian
Marek Wroński - skrzypce
Jan Krzyżanowski - narracja

a na program piłkarskich (bo 2 razy po 11) setów złożyły się następujące piosenki:

Pieśń gruzińska
Poszłabym ja na kraj świata
Gdzie są kwiaty
Nie zabierajcie chłopców na wojnę
Dziewczyna z Portofino
Malaquena
Cyganeria
Kochankowie jednego dnia
7 dobrych lat
Rebeka
Rebeka tańczy tango
===
Taka mala
Jak trudno jest zapomnieć
Co bez miłości wart jest świat
W Jaworkach
A jak poszedł król na wojnę
Jeruzalem
Tango notturno
Ja śpiewam piosenki
Słodkie Fiołki
Wspomnij mnie
Pamiętasz była jesień




to skoro było o koncercie Sławy Przybylskiej wygląda że niechybnie nadciągają święta więc zdrowego i radosnego świętowania i dyngusowania, alle-luja!